Читать книгу: «Chmury», страница 6
SCENA XXIX
Wykrętowic, Amynias, Chór.
Słychać jęki za sceną. Równocześnie wsuwa się lichwiarz Amynias249), długi, kościsty, mówi poetycznym patosem.
AMYNIAS
Och, ach, o biada!
WYKRĘTOWIC
AMYNIAS
tragiczny patos
Och! Kim ja jestem, chcecież wiedzieć prawdę?
Jam nieszczęśliwiec!
WYKRĘTOWIC
Opamiętajże się!
AMYNIAS
WYKRĘTOWIC
Cóż ci Tlepolem mógł złego wyrządzić?
AMYNIAS
Nie szydź, o druże! Lecz rozkaż synowi
Oddać srebrniki, które był pożyczył —
Dla przyczyn wiela, zwłaszcza, iżem w biedzie.
WYKRĘTOWIC
Jakie srebrniki?
AMYNIAS
Te, które pożyczył.
WYKRĘTOWIC
Źle, widzi mi się, stoi sprawa twoja.
AMYNIAS
„Z rydwanu w pędzie zwaliłem się, przebóg!”
WYKRĘTOWIC
Cóże ty bredzisz? Czyś z osła spadł na łeb?
AMYNIAS
Ja – bredzę?? Gdy się pieniędzy domagam?
WYKRĘTOWIC
Rzecz oczywista; tyś chory!
AMYNIAS
Ja chory?!
WYKRĘTOWIC
Mózg, widzi mi się, otrząsnąłeś w sobie!
AMYNIAS
w złości
WYKRĘTOWIC
Słuchaj!
Jak sądzisz, czy Zeus zawsze każdym razem
Nowy deszcz zsyła, czy też słonko z dołu
Wyciąga wodę tę samą z powrotem?253
AMYNIAS
Nic nie wiem o tym: a cóż mnie do tego?
WYKRĘTOWIC
Jak możesz prawnie domagać się grosza,
Skoro nic nie wiesz o nadziemskich sprawach?
AMYNIAS
A możeś w biedzie z synem, więc choć procent
Oddajcie!
WYKRĘTOWIC
Procent? A to co za bydlę?
AMYNIAS
czule
Cóż by, jak to że, gdy czas cicho płynie,
Dzionek po dzionku, miesiąc po miesiącu,
Coraz to więcej pieniążków przybywa?
WYKRĘTOWIC
Ślicznie. A morze, jak sądzisz, jest teraz
Pełniejsze niż wpierw?
AMYNIAS
Przebóg, zawsze równe:
Nie śmie przenigdy być pełniejsze!
WYKRĘTOWIC
Jak to,
Morze, wisielcze, choć do niego wpada
Rzek mnóstwo, nigdy nie staje się większe254?
Ty zaś chcesz, by twój kapitał się zwiększał?
Może byś nura stąd dał: precz mi z oczu!
Dawać tu oścień!
Wybiega pachoł z ościeniem – i daje go Wykrętowicowi.
AMYNIAS
do widzów
Was wzywam na świadki!
WYKRĘTOWIC
grozi mu ościeniem
Jazda! Jeszcześ tu? Wiśta, wio! Rysaku!
AMYNIAS
ustępując z trwogą, krzyczy
To gwałt publiczny!
WYKRĘTOWIC
coraz gwałtowniej, dźgając
Nastąp! Bo cię kolnę
Ościeniem w zadek – no, bo dźgnę, licowy!
kole go raz wraz ościeniem i ściga
Zmykaj!
Amynias uciekł na prawo. Wykrętowic z tryumfem do siebie
No wreszcie… udało się ruszyć
Z miejsca te twoje kolce i rydwany!
Amynias ucieka. Wykrętowic idzie na ucztę do siebie.
CHÓR
Strofa
Cóż to za miłość wszego łajdactwa!
Starzec ten, w pysze zuchwały,
Chce za pomocy matactwa
Skręcić dług cały!
Lecz zaprawdę, dzisiaj jeszcze
Łbem o coś twardego wytnie;
Choć mądrala działa sprytnie,
Hultaj, popadnie zaraz sam w hultajskie kleszcze!
Antystrofa
Sądzę, że znajdzie to w okamgnieniu,
Czego pożądał i szukał zawdy255,
By syn miał moc w dowodzeniu
Każdej nieprawdy!
I bił wszystkich swą wymową,
Kogo spotka, tym sromotniej,
Im rzecz wywodzi przewrotniej:
Aliści wnet zapragnie, by został niemową!
Wypada z krzykiem z domu swego Wykrętowic, za nim syn Odrzykoń, bijąc ojca.
SCENA XXX
Wykrętowic, Odrzykoń, Chór.
WYKRĘTOWIC
Ratunku, gwałtu!
Sąsiedzi, krewni i wy jednogmińce,
Brońcie mnie! Bije, wali mnie, morduje!
Och! Jakże boli, czaszka, głowa, szczęki.
Ty zbrodniu! Ojca śmiesz bić?
ODRZYKOŃ
WYKRĘTOWIC
Widzicie, przyznał, że bije mnie.
ODRZYKOŃ
Owszem.
WYKRĘTOWIC
Ty ojcobójco, łotrze, włamywaczu!
ODRZYKOŃ
Powtórz to samo jeszcze raz i więcej:
Wiesz, iż mi lubo słuchać różnych obelg!
WYKRĘTOWIC
Ty wiercignoju!
ODRZYKOŃ
Różami mnie wieńczysz!
WYKRĘTOWIC
Ty ojca bijesz!
ODRZYKOŃ
Wnet ci udowodnię,
Przebóg, że słusznie biję cię!
WYKRĘTOWIC
Ty łotrze!
Jakże to można bić ojca i „słusznie”?
ODRZYKOŃ
Dowody podam i przekonam słowem.
WYKRĘTOWIC
Ty mnie przekonasz?
ODRZYKOŃ
Najzupełniej gładko.
Wybieraj, jaki chcesz z obu wywodów!
WYKRĘTOWIC
Co za wywody?
ODRZYKOŃ
Prawy i nieprawy.
WYKRĘTOWIC
Prawda; jam zrobił to, żeś się nauczył,
Przebóg, wbrew prawu kazać! Cel osiągłem,
Jeśli mnie teraz przekonasz, że słuszna
I piękna, by syn ojca swego grzmocił.
ODRZYKOŃ
Myślę więc, że cię przekonam tak snadnie,
Że wysłuchawszy, słowem nie odrzekniesz!
WYKRĘTOWIC
Bardzom też ciekaw, co mi będziesz prawił.
CHÓR
Strofa
Teraz twym dziełem, starcze, obmyślić fortele,
Jak skarcić tego młokosa.
Gdyby w tę mądrość swoją nie dufał zbyt śmiele,
Nie byłby zadarł tak nosa!
Lecz inna jeszcze pychy musi być przyczyna:
Tamtego 257 widać w tym wina!
AGON WTÓRY
1353–1452
SCENA XXXI
Ci sami.
ARCYCHMURA I
Jednakże z czego wśród was ta bójka się pocznie,
Trzeba wiedzieć chórowi; opowiedz bezzwłocznie!
WYKRĘTOWIC
O co właśnie my nasamprzód
zaczęliśma lżyć się wzajem,
Toć słuchajcie! Jako wiecie,
siedzieliśma przy biesiedzie;
Więc ja jemu wziąć kazałem
naprzód lutnię i zaśpiewać
Symonida258 pieśń tę starą,
jako Krijos259 w sławie chodził:
Ten zaś mówi, że na lutni
grać i śpiewać w czasie uczty
Rzecz niemodna, że tak baby
pieją, mieląc pęcak w żarnach.
ODRZYKOŃ
I już wtedy trzeba było
pana ojca prać i kopać,
Gdyś mi tylko kazał śpiewać,
jakbym świerszczem był na uczcie!
WYKRĘTOWIC
Takie brednie mówił doma,
jako teraz tu przed wami:
Śmiał Symonidesa nadto
marnym nazwać wierszokletą.
Zrazu z trudem, lecz tam jakoś
wstrzymywałem wybuch gniewu;
Potem mówię mu, niech weźmie
na skroń swoją kiść wawrzynu
niech coś z Ajschyla głosi,
a ten na to zaraz breszy:
„To sękaty pysk, ryczywół,
huku pełen odmigęba!”
A wtedy mi, wżdy czujecie,
jak nie zedrga serce w piersi.
Ajschylosa260 bowiem mam ja
za hetmana wszech poetów:
Pomimo to wargi zgryzłem
i powiadam: to z tych nowszych
Wieszczów coś mi tu zaśpiewaj,
jako to tam mądre głowy.
Ten w tej chwili śpiewa rytmy
Eurypida261, jako przespał
Brat rodzoną siostrę swoją262!
Chrońże nas od złego, Febie!
Wtedy już nie mogłem zdzierżyć.
Plunąłem weń zamaszyście
Prawdą mnogich brzydkich wyzwisk:
stąd zaczęła się, jak bywa,
Kłótnia, ząb za ząb zażarta.
Potem wyród skoczył na mnie,
Zwalił na ziem, skolankował,
dusił, gniótł, do żywa dobił!
ODRZYKOŃ
Czyż nie słusznie? Nie uznajesz
przecież Eurypida księciem
Wszystkich mędrców?
WYKRĘTOWIC
Księciem mędrców?
Jego? O ty, ty, jak zwać cię!!?
Cóż, kiedy mnie bić znów poczniesz!
ODRZYKOŃ
Klnę się Zeusem, zbiję słusznie.
WYKRĘTOWIC
Jak to słusznie? Bić mnie, drabie,
który wyżywiłem ciebie?
Gdyś dzieciątkiem zaczął paplać,
jam zgadywał twoje cbęci:
Ledwieś zaszczebiotał mlimli,
jam już mleczko ci podawał,
Kiedyś krzyknął tylko papu,
biegłem wraz263 i bułkę niosłem.
Jeszcześ wżdy nie uśpiał pisnąć
ę, ę, już cię w ręku miałem,
I na dwór wyniósłszy, strzegłem!
Tyś mnie dziś pod gardło chwycił!
śpiewa
Wrzeszczącego w niebogłosy,
Iże mnie nagli, na dwór nie puściłeś
Tylko dzierżąc mnie za włosy,
Łotrze, tak długo na ziemi dusiłeś.
Aż trzasła błona:
Zwolniał zamek u łona!
SCENA XXXII
Ci sami.
CHÓR
Myślę, że biją żywo serduszka młodzików,
Co powie synal, ciekawe:
Dopuściwszy się takich na ojcu figlików,
Gdy wygra słowną rozprawę,
Wtedy za skórę ojców nie wydamy z miecha
Ni dziurawego orzecha!
Więc do dzieła, ty nowych zasad krzewicielu,
Znajdź rację, by choć pozór był słusznego celu!
ODRZYKOŃ
Jakże miło poznać nowe
i dowcipne owe prawdy
I ze wzgardą patrzeć z góry
na społecznych praw przesądy!
Gdy się przedtem zajmowałem
całą duszą li264 koniarstwem,
Nie umiałem wypowiedzieć
ni trzech zdań bez błędów mnóstwa:
Teraz zaś, gdy mnie powstrzymał
ten mój stary, sam, od błazeństw,
Zająłem się wiedzą wyższą,
praktykami i studiami.
Sądzę więc, że udowodnię,
iż się godzi bić rodzica.
WYKRĘTOWIC
Toć, prze Zeusa, jedź, pojeżdżaj!
Dla mnie lepiej jest z pewnością
Ogierów ci karmić czwórkę
niż raz wraz brać basarunek265!
ODRZYKOŃ
Otóż gdzieś mi przerwał mowę,
wracam do przedmiotu mego;
I pytanie pierwsze zadam:
czy mnie biłeś, gdym był dzieckiem?
WYKRĘTOWIC
Oczywiście, lecz przez miłość
i przezorność…
ODRZYKOŃ
Więc mów zaraz,
Czy nie słuszna, bym ja ciebie
obił również przez tę miłość,
Skoro bicie już dowodem
jest miłości – wedle ciebie?
Czyliż ma być wolne może
od plag chłosty ciało twoje,
Moje zasie nie? A jednak
jam się również wolnym zrodził!
Płaczą dziatki, biorąc chłostę:
czemu nie ma płakać ojciec?
Powiesz mi, że podług ciebie,
taki jest przywilej dzieci.
Ja zaś twierdzę, że staruszek,
przebóg, to podwójne dziecko!
Przeto rzecz słuszniejsza karcić
starych ostrzej niźli młodych,
Zwłaszcza, że w podeszłym wieku
wcale nie przystoi grzeszyć!
WYKRĘTOWIC
Lecz na całym świecie nie ma
takich praw, by ojców bito!
ODRZYKOŃ
Czyż to nie był człowiek taki,
jakoś ty jest, jakom ja jest,
Który prawa nadał ongi,
przodków słowem przekonawszy?
Czyż nie wolno i mnie nadać
praw najnowszych, by w przyszłości
Mogli w odwet bić do woli
rodzicieli swych synowie?
Jednak, ile batów wzięlim,
nim to nowe prawo stanie,
Odpuścimy ojcom z łaski
i skwitujem porachunki.
Patrzaj acan266 na koguty
i na inną wszechżywiznę,
Jak ścigają, bijąc ojców!
Aza różnią się czym od nas?
Przebóg, chyba tym, że ustaw
na tablicach nie gryzmolą!
WYKRĘTOWIC
Czemuż tedy, gdy koguty
naśladujesz w każdej sprawie,
Nie żresz z nimi na gnoisku
i na płocie nie śpisz, siedząc?
ODRZYKOŃ
To nie jedno, panie miły!
Tak Sokrates nie powiada.
WYKRĘTOWIC
Wobec tego nie bij ojca,
bo sam na się bicz ukręcisz!
ODRZYKOŃ
Jak to mniemasz?
WYKRĘTOWIC
Skoro ciebie,
jako ojciec prawnie karcę,
Tak ty, gdy mieć będziesz syna…
ODRZYKOŃ
szydersko
Jeśli go zaś mieć nie będę,
To te baty darmo wezmę,
ty zaś umrzesz, drwiący ze mnie!
WYKRĘTOWIC
Mnie się zdaje, o rówieśni,
że syn słuszne rzeczy prawi!
Przeto mniemam, że się godzi
wręcz ustąpić po słuszności!
Gdy bezprawie bowiem czynim,
słuszna – byśmy brali cięgi.
ODRZYKOŃ
Poznaj inną mą zasadę!
WYKRĘTOWIC
Chcesz mnie chyba życia zbawić?
ODRZYKOŃ
Nie – i owszem: chcę ci ulżyć,
żeś tam dostał, ile wlazło.
WYKRĘTOWIC
Jakimże to, mów, sposobem,
chcesz mi, synku, sprawić ulgę?
ODRZYKOŃ
Matkę zbiję, jako ciebie!
WYKRĘTOWIC
ze zdumieniem i strachem
Kogo? Matkę, matkę zbijesz?!!
Toli jeszcze większa zbrodnia!
ODRZYKOŃ
śpiewając i tańcząc
Cóż, a jeśli cię przekonam
Przez ten wywód mój nieprawy,
Że konieczność bić swą mać?
WYKRĘTOWIC
Wtedy tobie mogę dać
Jednę radę: bez obawy
Z Sokratesem, tym wyrodem
I z nieprawym twym wywodem
Prosto w otchłań na łeb skacz!
zwracając się do chóru
Przez was, o Chmury, jam to wszystko wyznał,
Wam powierzywszy całe szczęście moje!
OBIE ARCYCHMURY
Sam sobie służysz za sprawcę i kata,
Gdyś tak „wykręcił” na zdrożny tor świata!
WYKRĘTOWIC
OBIE ARCYCHMURY
Zawsze tak czynim, ile razy widzim
Człeka, co w sercu złe skłonności pieści:
Wtrącim go na dno nieszczęścia i szydzim,
By się nauczył dobrze bożej cześci 268 !
WYKRĘTOWIC
Wszystko to boli, o Chmury, lecz słusznie,
Bo grzechem było wyprzeć się bezczelnie,
Com gdzie pożyczył! Teraz, synu miły,
Pójdziem bić na śmierć łotra Chajrefonta
I Sokratesa, bo nas oszwabili!
ODRZYKOŃ
Nigdy nie będę moich krzywdził mistrzów!
WYKRĘTOWIC
Na bogi! Bój się Zeusa, Rodziciela!
ODRZYKOŃ
Patrzaj go! Zeusa! Jakiżeś ty wstecznik!
Jestli Zeus jaki?
WYKRĘTOWIC
Jest!
ODRZYKOŃ
Ech! Już go nie ma!
Wir tam króluje, wypędziwszy Zeusa!
WYKRĘTOWIC
Oj, to nieprawda, tylkom ja tak poplótł
Na wiarę tego mędrka. Och, ja nędznik!!
gesty rozpaczliwe
ODRZYKOŃ
Sam tutaj szalej i sam bredź do siebie!
odchodzi spiesznie.
SCENA XXXIII
Wykrętowic, Chór.
WYKRĘTOWIC
Och, to szaleństwo! Jakżem mógł tak zgłupieć,
Żem chciał wypędzać bogów dla Sokrata!
podchodzi do posągu Hermesa przed domem, obejmuje go pieszczotliwie
Drogi Hermesie, nie gniewaj się na mnie,
Nie gub do reszty, daruj: już nie będę!…
Wybacz, żem bzika dostał przez warcholstwo!
Teraz poradź mi, czy mam ich zaskarżyć
Przed sądem, czy też co innego każesz…
przykłada ucho do ust boga, nasłuchując
Dowcipnie radzisz… nie włóczyć się w sądach,
Lecz w okamgnieniu podpalić to gniazdo
Owych warchołów…
woła donośnie na służbę, która wypada z osękamii toporkami.
Hej! Do mnie, Rudasie!
Dawaj drabinę a przynieś osękę!
Wychodź mi zaraz na tę wymyślnicę,
Rwij dach, rozwalaj, pokaż, iż mnie kochasz!
Żywo! Tę szopę na łeb trza im zwalić!
Przynieś tam który zapaloną żagiew!
Już ja tu dzisiaj komuś sprawię łaźnię!
Ja wam tu… łotry… ja wam… paliwody!…
Niewolnicy szybko wypełniają rozkazy, rąbią i rwą dach. Wykrętowic z głownią i oskardem wchodzi po drabinie na dach, rąbie i podpala. Dym i ogień. Oknami wyglądają przerażeni uczniowie.
EXODOS (ZAKOŃCZENIE)
SCENA XXXIV
Wykrętowic, Uczniowie, Chajrefont, Sokrates.
Z uczelni wybiegają w popłochu uczniowie.
UCZEŃ PIERWSZY
Rety, ratunku!
WYKRĘTOWIC
na dachu, podpalając
Hej, smolna szczapo, rób swoje, żeż ogniem!
UCZEŃ PIERWSZY
Człeku, co robisz?!!
WYKRĘTOWIC
rąbiąc
Co robię, czyś ślepy?
Z krokwiami budy wiodę cięte spory.
CHAJREFONT
innym oknem
Rety! A któż tam podpalił nam szkołę?
WYKRĘTOWIC
Ten właśnie, komu skradliście opończę.
CHAJREFONT
Ty chcesz nas zabić!
WYKRĘTOWIC
Zgadłeś, kotku: chciałbym,
zachwiał się, potknąwszy o coś
Jeśli mnie tylko nie zawiedzie osęk
I na łeb lecąc, nie skręcę gdzie karku!
Sokrates wytyka głowę przez jakiś otwór.
SOKRATES
Hej! Co ty robisz – tam na moim dachu?
WYKRĘTOWIC
„W eterach bujam, słońca w myślach ważę”.
SOKRATES
Ratunku! W dymie duszę się, nieszczęśnik!
CHAJREFONT
A ja, nieborak, upiekę się żywcem!
WYKRĘTOWIC
Sokrates i uczniowie wyrywają się z płonącego domu i uciekają. Wykrętowic i służba jego pędzi ich bijąc i wrzeszcząc.
Bij ich, kol, morduj, dla wielu powodów,
Lecz przede wszystkim, że bogom bluźnili!
W tej gonitwie wszyscy wypadają za scenę – na lewo.
CHÓR