Бесплатно

Cierpienia wynalazcy

Текст
iOSAndroidWindows Phone
Куда отправить ссылку на приложение?
Не закрывайте это окно, пока не введёте код в мобильном устройстве
ПовторитьСсылка отправлена
Отметить прочитанной
Шрифт:Меньше АаБольше Аа

Stwierdzono tedy niemożebność75 uzyskania od Lucjana pokrycia w sposób następujący:

Komornik firmy Métiviera przedłożył dnia 5 maja rachunek zwrotny i protest angulemski Lucjanowi, pozywając go przed paryski trybunał handlowy, iżby tam wysłuchał mnóstwa rzeczy, między innymi, że zostanie skazany na więzienie, w charakterze kupca. Kiedy w jakiejś chwili swego gorączkowego życia Lucjan odczytał te gryzmoły, otrzymał już zawiadomienie o wyroku zyskanym przeciw niemu zaocznie. Koralia, nie wiedząc, o co chodzi, myślała, że Lucjan zaręczył za szwagra; oddała mu wszystkie akta razem, zbyt późno. Aktorka za często widzi w wodewilach aktorów w roli komorników, aby brać poważnie pozew.

Lucjan miał łzy w oczach, rozczulił się nad Séchardem, zawstydził się swego fałszerstwa, chciał zapłacić. Oczywiście poradził się przyjaciół, co czynić, aby zyskać na czasie. Ale kiedy Lousteau, Blondet, Bixiou, Natan pouczyli Lucjana o tym, jak mało groźną instancją dla poety jest trybunał handlowy, jurysdykcja dla sklepikarzy, poeta znajdował się już pod grozą zajęcia. Ujrzał na drzwiach owe żółte ogłoszeńko, od którego portiery pełzną i blakną, które posiada porażające własności dla wszelkiego kredytu, wnosi postrach w serca najdrobniejszych dostawców, a zwłaszcza ścina krew w żyłach poetów, dość czułych, aby się przywiązać do tych kawałków drzewa, tych łachów jedwabiu, tych płacht kolorowej wełny, słowem błahostek, które nazywamy „urządzeniem”.

Kiedy ludzie zjawili się, aby wynosić meble Koralii, autor Stokroci pobiegł do przyjaciela młodych cyganów, adwokata Desroches, który zaczął się śmiać, widząc Lucjana w przerażeniu dla takiej drobnostki.

– To nic, mój drogi… Chcesz zyskać na czasie?

– Ile tylko się da!

– Więc dobrze, załóż sprzeciw. Zgłoś się do jednego z moich przyjaciół, pana Massona, obrońcy handlowego, zanieś mu dokumenty, wniesie sprzeciw, stanie za ciebie i uchyli kompetencję trybunału. To nie przedstawia najmniejszych trudności, jesteś dziennikarzem dość znanym. O ile cię pozwą przed trybunał cywilny, zgłoś się do mnie, to już moja rzecz: zobowiązuję się wystrychnąć na dudka tych, co chcą dokuczać pięknej Koralii.

28 maja Lucjan, pozwany przed trybunał cywilny, został skazany rychlej, niż myślał Desroches, ścigano go bowiem z całym rygorem praw. Kiedy dokonano nowego zajęcia, kiedy żółta kartka ponownie ozdobiła pilastry76 i kiedy chciano zabierać meble, Desroches, nieco zawstydzony, iż dał się „wykiwać” koledze (to jego wyrażenie), założył sprzeciw, utrzymując, słusznie zresztą, że meble są własnością panny Koralii; wygotował rekurs77. Na podstawie rekursu prezydent trybunału odesłał strony do rozprawy, na której własność mebli przyznano sądownie aktorce. Métiviera, który apelował od wyroku, oddalono nowym wyrokiem z dnia 30 lipca.

7 sierpnia Cachan otrzymał pocztą olbrzymi plik akt zatytułowany:

Métivier przeciw Séchardowi i Lucjanowi Chardonowi

Pierwszy akt przedstawiał następujący śliczny rachuneczek, o gwarantowanej autentyczności, ponieważ jest wprost skopiowany:

Akcept z d. 30 kwietnia br. wystawiony przez Sécharda-syna na zlecenie Lucjana de Rubempré. (2 maja) Rachunek zwrotny… 1037 fr. 45 c.

(5 maja) Doniesienie o rachunku zwrotnym i proteście wraz z pozwaniem przed trybunał handlowy miasta Paryża na 7 maja… 8 „ 75 „

(7 maja) Rozprawa, wyrok zaoczny z przymusem pozbawienia wolności… 35 fr. – c.

(10 maja) Doręczenie wyroku… 8 „ 50 „

(12 maja) Nakaz zajęcia… 5 „ 50 „

(14 maja) Protokół zajęcia… 16 „ – „

(18 maja) Protokół przyłożenia pieczęci… 5 „ 25 „

(19 maja) Ogłoszenie w dzienniku sądowym… 4 „ – „

(24 maja) Protokół zeznań świadków, spisany przed sprzedażą ruchomości i zawierający sprzeciw imć pana Lucjana de Rubempré… 12 „ – „

(27 moja) Wyrok trybunału, który w uwzględnieniu przytoczonych okoliczności,odsyła, na podstawie prawnie uzasadnionego sprzeciwu, strony przed trybunał cywilny… 35 „ – „

(28 maja) Powołanie w krótkiej drodze przez pana Métiviera przed trybunał cywilny z ustanowieniem zastępcy prawnego… 6 „ 50 „

(2 czerwca) Wyrok wydany w obecności strony, skazujący Lucjana Chardona na zapłacenie w całości rachunku zwrotnego, obciążający zaś powoda kosztami sprawy przed trybunałem handlowym… 150 „ – „

(6 czerwca) Zawiadomienie o tymże… 10 „ – „

(15 czerwca) Nakaz zajęcia… 5 „ 50 „

(19 czerwca) Protokół poprzedzający zajęcie i zawierający sprzeciw odnośnie do tegoż wniesiony przez pannę Koralię, która utrzymuje, iż ruchomości należą do niej, i żąda natychmiastowego przesłuchania w razie nieuwzględnienia… 20 fr. – c.

Nakaz prezydenta trybunału, który naznacza rozprawę celem przesłuchania strony odnośnie do tej okoliczności… 40 „ – „

(19 czerwca) Wyrok, który przyznaje własność ruchomości rzeczonej pannie Koralii… 250 „ – „

(20 czerwca) Apelacja Métiviera… 17 „ – „

(30 czerwca) Ostateczne zatwierdzenie wyroku… 250 „ – „

Razem… 889 „ – „

Weksel z 31 maja, rachunek zwrotny… 1037 fr. 45 c.

Doręczenie panu Lucjanowi Chardonowi… 8 „75 „

Razem… 1046 fr. 20 c.

Weksel z dnia 30 czerwca, rachunek zwrotny… 1037 fr. 45 c.

Doręczenie panu Lucjanowi Chardonowi… 8 „ 75 „

Razem… 1046 fr. 20 c

Aktom tym towarzyszył list, w którym Métivier dawał panu Cachanowi, swemu zastępcy prawnemu w Angoulême, zlecenie ścigania Dawida Sécharda za pomocą wszelkich prawnych środków. Imć Wiktor Anioł Hermenegildiusz Doublon pozwał tedy dnia 3 lipca Dawida Sécharda przed trybunał handlowy w Angoulême o zapłacenie łącznej sumy czterech tysięcy osiemnastu franków osiemdziesięciu pięciu centymów, tj. wysokości trzech weksli i już narosłych kosztów. W dniu, w którym Doublon miał przedłożyć nakaz zapłacenia tej olbrzymiej dla Séchardów sumy, Ewa otrzymała rano piorunujący list, skreślony przez Métiviera.

Do Pana Sécharda-syna, drukarza w Angoulême

Pański szwagier, p. Chardon, jest człowiekiem oczywistej złej wiary; w odpowiedzi na mój pozew zgłosił ruchomości swoje pod nazwiskiem aktorki, z którą żyje. Powinien był mnie W-ny Pan uprzedzić lojalnie o tych okolicznościach, aby mnie nie narażać daremnie na kroki sądowe; nie odpowiedział bowiem W-ny Pan na mój list z 10 maja br. Niech mi Pan tedy nie bierze za złe, że zażądam natychmiastowego wyrównania trzech akceptów wraz ze wszystkimi kosztami. Z poważaniem

Métivier

Nie słysząc od dawna o niczym, Ewa, mało uczona w prawie handlowym, mniemała, iż brat naprawił zbrodnię, wykupując podrobione akcepty.

– Dawidzie – rzekła do męża – biegnij przede wszystkim do Petit-Clauda, wytłumacz mu nasze położenie i poradź się go.

– Mój drogi – rzekł biedny drukarz, wchodząc do kancelarii kolegi, do którego udał się śpiesznie – kiedy przyszedłeś mi oznajmić o swym mianowaniu i ofiarować usługi, nie wiedziałem, że tak szybko będę ich potrzebował.

Skoro Dawid usiadł w fotelu naprzeciw adwokata, Petit-Claud zagłębił się w pięknej twarzy myśliciela, nie słuchał bowiem szczegółów sprawy, którą znał lepiej niż ten, który mu je wykładał. Od pierwszej chwili, widząc zaniepokojone oblicze Sécharda, pomyślał: „Udało się”.

Tego rodzaju scena rozgrywa się dość często w kancelariach adwokackich.

„Czemu Cointetowie go prześladują?…” – zapytywał sam siebie Petit-Claud.

Jest w naturze adwokatów chęć przeniknięcia równie dobrze duszy swoich klientów, co przeciwników; trzeba im znać jednako dobrze podszewkę, jak wierzch tkaniny sądowej.

– Chcesz zyskać na czasie – odparł wreszcie Petit-Claud, kiedy Séchard skończył. – Ile ci trzeba? Jakieś trzy, cztery miesiące?

– Och, cztery miesiące! Jestem ocalony! – wykrzyknął Dawid, któremu Petit-Claud wydał się aniołem.

– Więc dobrze, nie tkną ci ani jednego mebla i nie będą mogli uwięzić cię przed trzema lub czterema miesiącami… Ale będzie cię to kosztowało drogo – rzekł Petit-Claud.

– Ech, to drobnostka! – wykrzyknął Séchard.

– Spodziewasz się jakichś wpływów, czy jesteś ich pewny?… – spytał adwokat, prawie zdumiony łatwością, z jaką klient wchodzi w jego machinację.

– Za trzy miesiące będę bogaty – odparł wynalazca z pewnością wynalazcy.

– Twój ojciec jeszcze nie patrzy na księżą oborę – rzekł Petit-Claud – woli bezpieczne schronienie w chłodnej piwniczce.

– Alboż ja liczę na śmierć ojca?… – odparł Dawid. – Jestem na tropie sekretu, który pozwoli mi wyrabiać bez źdźbła bawełny papier równie trwały jak holenderski, a o pięćdziesiąt procent tańszy…

– To majątek! – wykrzyknął Petit-Claud, który zrozumiał Cointeta.

– Wielki majątek, przyjacielu; za dziesięć lat trzeba będzie dziesięć razy więcej papieru, niż go się zużywa obecnie. Dziennikarstwo będzie szaleństwem naszych czasów.

 

– Nikt nie zna tego sekretu?

– Nikt prócz żony.

– Nie zwierzałeś swego projektu, swoich planów komukolwiek… Cointetom, na przykład?

– Wspominałem coś, ale tylko ogólnie, jak sądzę.

Błysk szlachetności przebiegł w przepojonej żółcią duszy Petit-Clauda, który zapragnął wszystko pogodzić: interes Cointetów, swój i Sécharda.

– Słuchaj, Dawidzie, jesteśmy koledzy ze szkół, będę cię bronił; ale wiedz dobrze, ta obrona na wspak prawu będzie cię kosztowała pięć do sześciu tysięcy!… Nie narażaj swojego mienia. Sądzę, że będziesz zmuszony podzielić korzyści wynalazku z którymś z naszych fabrykantów. Zastanów się, sporo wody upłynie, nim zdołasz kupić albo zbudować papiernię: trzeba ci będzie zresztą opatentować wynalazek… Wszystko to wymaga czasu i pieniędzy. Komornicy rzucą się na ciebie może za wcześnie, mimo sztuczek, jakimi spróbujemy się bronić…

– Mam swoją tajemnicę – rzekł Dawid z naiwnością uczonego.

– A zatem tajemnica twoja będzie twą deską zbawienia – odparł Petit-Claud, odtrącony w pierwotnej i lojalnej intencji uniknięcia procesu za pomocą układu – nie chcę jej znać; ale posłuchaj mnie dobrze: skryj się ze swoją pracą gdzieś pod ziemię, niech cię nikt nie widzi i nie może podejrzewać środków wykonania, inaczej deskę twoją wykradną ci spod nóg… Wynalazca bywa niekiedy bardzo naiwny! Nadto myślisz o swoich sekretach, aby móc myśleć o wszystkim. W końcu zaczną się domyślać celu twoich poszukiwań, otoczony jesteś fabrykantami! Ilu fabrykantów, tylu wrogów! Wydajesz mi się niby gronostaj wśród strzelców, baczże, abyś im nie oddał skóry…

– Dziękuję, drogi kolego, sam sobie powtarzałem to wszystko – wykrzyknął Séchard – ale wdzięczny ci jestem, iż okazujesz mi tyle przezorności i troski… Nie o mnie chodzi w tym przedsięwzięciu. Mnie tysiąc dwieście franków rocznie starczyłoby w zupełności, ojciec zaś zostawi mi kiedyś co najmniej trzy razy tyle… Żyję miłością i myślą! Boskie życie… Chodzi o Lucjana i o żonę, dla nich pracuję…

– Dobrze więc, podpisz to pełnomocnictwo i nie zaprzątaj się już niczym prócz swego wynalazku. W chwili gdy trzeba będzie ukryć się przed dekretem uwięzienia, uprzedzę cię w wilię, należy wszystko przewidywać. I przyjm ode mnie rade, abyś nie pozwolił wchodzić w swój próg nikomu, kogo nie jesteś pewien jak samego siebie.

– Cérizet nie zgodził się odnowić dzierżawy, stąd te drobne kłopoty pieniężne. Zostaje przeto w domu jedynie Maryna, Kolb – Alzatczyk przywiązany do mnie jak pies – żona moja i teściowa…

– Słuchaj – rzekł Petit-Claud – nie trzeba ufać i psu…

– Nie znasz go! – wykrzyknął Dawid. – Kolb to drugi ja.

– Godzisz się, abym go wziął na próbą?

– Dobrze – rzekł Séchard.

– Zatem do widzenia; racz powiedzieć pięknej pani Séchard, aby się potrudziła do mnie; pełnomocnictwo żony jest nieodzowne. I, mój drogi, nie zapominaj, że dach pali ci się nad głową – rzekł Petit-Claud, uprzedzając w ten sposób Dawida o wszystkich nieszczęściach prawnych, jakie miały się zwalić na niego.

„Jestem tedy jedną nogą w Burgundii, a drugą w Szampanii” – rzekł do siebie Petit-Claud, odprowadzając przyjaciela swego Dawida do drzwi kancelarii.

Dręczony kłopotami, jakie przynosi z sobą brak pieniędzy, zgryzotami, jakie mu sprawiał stan żony, podciętej haniebnym postępkiem Lucjana, Dawid szukał ciągle rozwiązania swego problemu; otóż, udając się do Petit-Clauda, żuł po drodze, przez roztargnienie, w ustach łodygę pokrzywy, którą włożył był do wody, aby dojść do jakiegoś sposobu moczenia łodyg przeznaczonych na materiał do wyrobu masy. Idąc przez ulicę, dosyć zadowolony z konferencji, znalazł w zębach kulkę miazgi, wziął ją na rękę, rozpłaszczył i ujrzał masę doskonalszą od wszystkich swych dotychczasowych kompozycji; główną bowiem ujemną stroną miazgi roślinnej jest brak spójności. Słoma, na przykład, daje papier łamiący się, jakby metaliczny i dźwięczny. Przypadki takie wchodzą w rękę jedynie śmiałym poszukiwaczom naturalnych przyczyn!

„Trzeba mi teraz – rzekł sobie – operację, której dokonałem w tej chwili bezwiednie, zastąpić działaniem machiny i czynnika chemicznego”.

Stanął przed żoną w upojeniu wiary i triumfu.

– Och, mój aniele, bądź bez obawy! – rzekł Dawid, widząc, że żona płakała. – Petit-Claud ręczy nam za spokój na kilka miesięcy. Wynikną z tego koszty, ale ostatecznie, jak powiedział mi na rozstaniu: „Każdy obywatel ma prawo kazać czekać wierzycielowi, byle w końcu zapłacił kapitał, procenty koszty!… Więc dobrze, zapłacimy”.

– A żyć? – rzekła biedna Ewa, która myślała o wszystkim.

– Och, to prawda! – odparł Dawid, podnosząc rękę do ucha owym nieokreślonym ruchem, wspólnym prawie wszystkim ludziom w zakłopotaniu.

– Matka będzie pilnować Lucusia, a ja mogę zacząć pracować – rzekła.

– Ewo! O moja Ewo! – rzekł Dawid, obejmując żonę i tuląc ją do serca. – Ewo, dwa kroki stąd, w Saintes, w szesnastym wieku, jeden z największych Francuzów – nie tylko bowiem był wynalazcą emalii, był również chlubnym poprzednikiem Buffona78, Cuviera79; tak, wynalazł geologię przed nimi, ów dobroduszny człeczyna! – Bernard Palissy, nękany był namiętnością szukania tajemnic; ale miał żonę, dzieci, całą dzielnicę przeciw sobie. Żona sprzedała mu narzędzia… Błądził po wsiach, niezrozumiany, ścigany, wytykany palcem!… Ale ja jestem kochany…

– Mocno kochany! – odparła Ewa ze spokojnym wyrazem miłości, która jest pewna samej siebie.

– Można ścierpieć wówczas to, co wycierpiał ów biedny Bernard Palissy, twórca ekueńskich80 fajansów, którego Karol Dziewiąty81 oszczędził w noc świętego Bartłomieja i który w końcu, w obliczu Europy, stary, bogaty i szanowany, wygłaszał swoje publiczne wykłady o nauce ziemnej, jak ją nazywał.

– Póki moje ręce będą miały siłę utrzymać żelazko, nie będzie ci zbywać na niczym! – wykrzyknęła biedna kobieta z akcentem najgłębszego poświęcenia. – Gdy byłam starszą pracownicą u pani Prieur, zaprzyjaźniłam się z młodą panienką bardzo zacną, krewną Postela, Brygidą Clerget; otóż Brygida oznajmiła mi, odnosząc bieliznę, że obejmuje zakład po pani Prieur; pójdę pracować u niej…

– Och! Nie będziesz pracowała długo! – odparł Séchard. – Znalazłem…

Pierwszy raz szczytna wiara w zwycięstwo, która podtrzymuje wynalazców i daje im odwagę, aby iść naprzód w dziewicze lasy odkryć, wywołała u Ewy uśmiech niemal smutny, pod którym Dawid opuścił głowę posępnym ruchem.

– Och, najdroższy, ja nie drwię sobie, ja się nie śmieję, nie wątpię! – wykrzyknęła piękna Ewa, klękając przed mężem. – Ale widzę, jak słusznie postępowałeś, zachowując najgłębsze milczenie o swoich próbach, nadziejach. Tak, najdroższy, wynalazcy powinni skrywać uciążliwe rodzenie swej chwały; powinni je ukrywać całemu światu, nawet własnej żonie!… Kobieta jest zawsze kobietą. Twoja Ewa nie mogła się wstrzymać od uśmiechu, słysząc, jak mówisz: „Znalazłem!…” siedemnasty raz w ciągu miesiąca.

Dawid zaczął się śmiać tak szczerze z samego siebie, że Ewa wzięła go za rękę i ucałowała ją ze czcią. Była to rozkoszna chwila, jedna z owych róż ukochania i tkliwości, jakie kwitną na skraju najbardziej wyschłych dróg nędzy, niekiedy na dnie przepaści.

Ewa zdwoiła męstwo, widząc, jak nieszczęście podwaja swą furię. Wielkość męża, naiwność wynalazcy, łzy, jakie podchwyciła nieraz w oczach tego człowieka serca i poezji, wszystko rozwinęło w niej niesłychaną siłę oporu. Szukała jeszcze raz ratunku w sposobie, który się jej tak powiódł. Napisała do Métiviera, aby ogłosił sprzedaż drukarni, ofiarując się spłacić go z uzyskanej sumy i błagając, by nie rujnował Dawida niepotrzebnymi kosztami. Wobec tego sprytnego listu Métivier przytaił się; dysponent odpowiedział, iż w nieobecności pana Métiviera nie może na własną rękę wstrzymać pościgu, ponieważ nie jest to obyczajem jego pryncypała. Ewa ofiarowała odnowienie weksli z poniesieniem wszystkich kosztów, na co dysponent przystał, byle ojciec Dawida zgodził się dać gwarancję lub pokrycie. Wówczas Ewa udała się pieszo do Marsac w towarzystwie matki i Kolba. Wzięła w obroty starego winiarza, była urocza, zdołała rozchmurzyć tę wyschłą fizjonomię, ale kiedy z bijącym sercem wspomniała o gwarancji, ujrzała nagłą i zupełną zmianę na twarzy opoja.

– Gdybym tylko pozwolił synowi, aby przyłożył mi rękę do warg, do krajuszka mej kasy, zanurzyłby ją niebawem aż do samych trzewiów i wypróżniłby wszystko! – wykrzyknął. – Dzieci zawsze żerują w sakiewce ojcowskiej. He, he! A jakże ja dawałem sobie rady? Nie kosztowałem rodziców ani złamanego szeląga. Drukarnia stoi pustką. Jedynie szczury i myszy przychodzą tam drukować… Ty jesteś ładna, lubię cię, jesteś dbała i pracowita; ale syn!… Wiesz, co jest Dawid? Więc ci powiem: uczony nygus82. Gdybym go był zostawił, jak mnie zostawiono, nieznającego liter, i gdybym zrobił zeń niedźwiedzia, jak jego ojciec, miałby dziś majątek… Och, to mój krzyż, ten chłopiec, moje utrapienie!… I na nieszczęście jedynak; nie ma co bowiem myśleć o drugim nakładzie! Wreszcie, ciebie unieszczęśliwia tylko…

Ewa energicznie zaprotestowała gestem.

– Tak – ciągnął, odpowiadając na jej gest – musiałaś wziąć mamkę, zgryzota spędziła ci pokarm. Wiem wszystko, daj pokój, wisicie w trybunale, obębniono was po mieście. Ja byłem tylko niedźwiedziem, nie jestem uczony, nie byłem protem u Didotów, chluby naszego drukarstwa; ale nigdy nie korespondowano ze mną na stemplowym papierze! Wiesz, co sobie mówiłem, obchodząc moje wino, pielęgnując je i zbierając, popychając pomału swoje interesa?… Ot, co mówiłem: „Mój biedny stary, zadajesz sobie wiele trudu, ciułasz talar do talara, zostawisz ładny kawał grosza na komorników, na adwokatów albo na chimery, na fantazje…” Ot, moje dziecko, jesteś matką chłoptasia, który, tak mi się widziało, kiedy go trzymałem do chrztu z panią Chardon, ma w miejsce nosa taką samą truflę jak jego dziadek; otóż słuchaj mnie: myśl nie tyle o mężu, co o tym huncwocie… Mam zaufanie do ciebie… Ty mogłabyś ocalić mój majątek… mój biedny mająteczek…

– Ależ, papusiu, syn będzie twoją chlubą, ujrzysz go pewnego dnia bogatym, bogatym własną pracą, z wstążeczką Legii Honorowej83 na piersi…

 

– Niby skąd? – spytał winiarz.

– Zobaczy ojciec! Ale nim to nastąpi, czy zrujnowałby cię tysiąc talarów?… Tysiącem talarów mógłbyś wstrzymać pościg… Więc dobrze, jeśli nie masz zaufania do Dawida, pożycz mnie, ja ci oddam, ubezpieczysz je na moim posagu, na mojej pracy…

– Zatem Dawida ścigają? – wykrzyknął winiarz, zdumiony, iż to, co uważał za potwarz, jest prawdą. – Oto co znaczy umieć się podpisać!… A moje czynsze!… O, panienko, trzeba mi w te pędy iść do Angoulême, zabezpieczyć się i pogadać z Cachanem, moim zastępcą… Ślicznieś zrobiła, żeś mnie przyszła odwiedzić… Dobrze wiedzieć zawczasu, jak rzeczy stoją…

Po dwugodzinnej walce Ewa musiała odejść, pobita tym niezwyciężonym argumentem: „Kobiety nie mają pojęcia o interesach”. Przybywszy z nieokreśloną nadzieją, Ewa puściła się z powrotem niemal złamana. Wróciwszy, trafiła właśnie na czas, aby otrzymać wyrok skazujący Sécharda na zapłacenie Métivierowi całej sumy. Na prowincji obecność woźnego u drzwi jest sama z siebie wielkim wydarzeniem; ale Doublon zachodził tu od jakiegoś czasu zbyt często, aby sąsiedztwo nie miało o tym gadać. Toteż Ewa nie śmiała wychodzić z domu, obawiała się usłyszeć po drodze szepty.

– Och, bracie, bracie! – wykrzyknęła biedna Ewa, przebiegając korytarz i wstępując na schody. – Nie mogłabym ci przebaczyć, chyba w godzinie…

– Ha! – rzekł Séchard, który wyszedł naprzeciw. – Chodziło o to, aby go ratować od samobójstwa.

– Nie mówmy więc już o nim nigdy – odparła łagodnie. – Kobieta, która go wciągnęła w otchłań Paryża, ma ciężką zbrodnię na sumieniu!… A twój ojciec, Dawidzie, jest bardzo nielitościwy!… Cierpmy w milczeniu.

Dyskretne pukanie wstrzymało tkliwe słowa na ustach Dawida; ukazała się Maryna, ciągnąc przez pokój wielkiego i zwalistego Kolba.

– Proszę pani – rzekła – oboje, Kolb i ja, widzimy, że państwo są w ciężkim kłopocie; że zaś mamy razem do kupy tysiąc i sto franków oszczędności, pomyśleliśmy, że nie można by lepiej ich ulokować niż w rękach pani…

– Hum, hum – przytwierdził Kolb z zapałem.

– Kolbie – wykrzyknął Dawid Séchard – nie rozstaniemy się nigdy! Zanieś tysiąc franków na rachunek do Cachana, adwokata, ale żądaj pokwitowania; zatrzymamy resztę. Kolbie, niech żadna siła ludzka nie wydrze ci słowa o tym, co ja robię, kiedy się wydalam84 z domu, o tym, co mógłbyś widzieć, że przynoszę z sobą. Kiedy cię poślę, abyś nazbierał ziół, wiesz, niech żadne oko ludzkie cię nie ujrzy. Będą starali się, mój dobry Kolbie, przekupić cię, ofiarując ci tysiące, może dziesiątki tysięcy, abyś…

– Szepy mi tafali miliony, nie biznąłpym ani złofa! A po ja do nie snam, co je rosgaz fojsgofy?

– Zatem wiesz, czego się trzymać, maszeruj i poproś pana Petit-Clauda, aby był obecny przy wręczaniu gotówki panu Cachanowi.

– Tag – rzekł Alzatczyk – zbocifam zię gietyź pydź tozyć pokady, szepy mu fykarpofać mortę, demu gausybercie85! Nie botopa mi się jeko wadzjada!

– To dobry człowiek, proszę pani – rzekła gruba Maryna – mocny jak wół, a łagodny jak baranek. Szczęśliwa kobieta, która by go dostała za męża! Toć to on wpadł na tę myśl, aby tak umieścić nasze sazłuki! Zacne człeczysko! Źle gada, ale dobrze myśli, i rozumiem go i tak. Wybiera się już iść pracować do obcych, żeby domu nic nie kosztować.

– Chciałoby się zostać bogatym bodaj po to, aby nagrodzić tych dzielnych ludzi – rzekł Séchard, spoglądając na żonę.

Ewie zdawało się to zupełnie proste, nie była zdziwiona, spotykając duszę na wysokości swojej. Zachowanie jej byłoby wytłumaczyło całą piękność jej charakteru najtępszemu osobnikowi, nawet obojętnemu.

– Będzie pan bogaty, drogi panie, chlebuś już jak w szabaśniku86 – zawołała Maryna – ojciec kupił nowy folwark, gromadzi dla was, gromadzi ładny mająteczek…

W tych okolicznościach te słowa, powiedziane przez Marynę, aby zmniejszyć poniekąd wartość jej postępku, czyż nie zdradzały już same najwyborniejszej delikatności?

Jak wszystkie rzeczy tego świata, procedura francuska ma swoje błędy; mimo to, jak broń ma dwa ostrza, i ona służy zarówno do obrony, jak do ataku. Prócz tego to w niej jest zabawne, że jeśli dwaj adwokaci porozumieją się (a mogą się porozumieć, nie wymieniając ani dwóch słów, rozumieją się za pomocą samych kroków swojej procedury), wówczas proces podobny jest do wojny takiej, jak ją prowadził pierwszy marszałek de Biron87, któremu syn poddawał przy oblężeniu Rouen sposób wzięcia miasta w dwa dni; „Tak ci już pilno – odparł – wrócić do sadzenia kapusty?” Dwaj wodzowie mogą wlec wojnę w nieskończoność, nie doprowadzając do niczego stanowczego i oszczędzając armię wedle metody austriackich generałów, których Rada Nadworna nigdy nie potępia za to, iż chybili jakiej kombinacji, aby pozwolić zjeść w spokoju obiad żołnierzom. Imć Cachan, Petit-Claud i Doublon zachowali się jeszcze lepiej niż generałowie austriaccy, wzorowali się na Austriaku starożytności, na Fabiuszu Kunktatorze88.

Petit-Claud, chytry jak muł, rychło zrozumiał wszystkie korzyści swej pozycji. Z chwilą gdy Cointet gwarantował koszty, adwokat postanowił grać w ciuciubabkę z Cachanem i błysnąć swoim talentem przed oczyma fabrykanta papieru, stwarzając incydenty, które by obciążyły Métiviera. Ale nieszczęściem dla chwały tego młodego Figara89 palestry90 historyk musi przejść przez teren jego czynów tak, jakby stąpał po rozżarzonych węglach. Jeden rachunek kosztów, jak ów paryski, wystarcza z pewnością dla historii współczesnych obyczajów. Naśladujmy tedy styl biuletynów Wielkiej Armii91; dla jasności bowiem opowiadania, im szybsze będzie streszczenie czynów i działań Petit-Clauda, tym lepszą będzie ta stronica wyłącznie sądownicza.

Pozwany 3 lipca przed trybunał w Angoulême, Dawid nie stawił się; ósmego doręczono wyrok. Dziesiątego Doublon zakomunikował mu nakaz zajęcia i usiłował w istocie 12 lipca dokonać tegoż zajęcia, któremu sprzeciwił się Petit-Claud, pozywając wzajem Métiviera z terminem dwutygodniowym. Ze swej strony Métivierowi wydał się ten czas zbyt długi; odpowiedział nowym pozwem krótkoterminowym i uzyskał dziewiętnastego wyrok, który oddalił Sécharda z jego sprzeciwem. Ten wyrok, doręczony bez zwłoki dwudziestego pierwszego, uprawnił do zajęcia dnia dwudziestego drugiego, nakazu uwięzienia dwudziestego trzeciego i protokołu zajęcia dwudziestego czwartego. Ta gorączka okupacyjna spotkała się z zaporą ze strony Petit-Clauda, który sprzeciwił się, zgłaszając apelację. Apelacja ta, ponowiona 15 lipca, ściągnęła Métiviera do Poitiers.

– Dobrze – powiedział sobie Petit-Claud – możemy zostać jakiś czas w tym punkcie.

Z chwilą gdy raz burza skierowała się na Poitiers, do adwokata trybunału apelacyjnego, któremu Petit-Claud dał instrukcje, dwulicowy ten obrońca pozwał w krótkiej drodze Dawida Sécharda, imieniem pani Séchard, o separację majątkową. Wedle wyrażenia trybunału, „przypiłował” sprawę w ten sposób, iż uzyskał wyrok separacji 28 lipca, ogłosił go w „Kurierze Charenty” i zalegalizował po formie92. Dnia 1 sierpnia odbyła się w obecności rejenta likwidacja pretensji pani Séchard, która stawała się wierzycielką męża na drobną sumę dziesięciu tysięcy posagu, jaki rozkochany oblubieniec przyznał jej w kontrakcie ślubnym. Na pokrycie tej pretensji Dawid ustąpił jej ruchomości drukarni oraz prywatnego mieszkania. Ubezpieczywszy w ten sposób mienie małżeństwa, Petit-Claud przeforsował w Poitiers zasadę, na której oparł swą apelację. Wedle niego, Dawid nie był odpowiedzialny za koszty, jakich przyczynił w Paryżu pościg przeciw Lucjanowi de Rubempré, ile że cywilny trybunał departamentu Sekwany w wyroku swoim obciążył nimi Métiviera. Pogląd ten, uznany przez trybunał za słuszny, uświęcono wyrokiem, który zatwierdził pretensje wytoczone przed trybunał handlowy w Angoulême przeciw Dawidowi Séchardowi, uchylając z nich sumę sześciuset franków z kosztów paryskich, przerzuconych na Métiviera, rozkładając niektóre koszty między strony, zważywszy okoliczności usprawiedliwiające apelację Sécharda. Wyrok ten, doręczony 17 sierpnia Dawidowi Séchardowi, wyraził się dnia 18 sierpnia w nakazie zapłacenia kapitału, procentów i należnych kosztów; w ślad za nim nastąpił protokół zajęcia 20 sierpnia. Tutaj Petit-Claud założył sprzeciw w imieniu pani Séchard i zażądał wyłączenia ruchomości, jako należących do legalnie separowanej małżonki. Co więcej, Petit-Claud wprowadził na scenę starego Sécharda, który stał się jego klientem. Oto w jaki sposób:

Nazajutrz po odwiedzinach synowej stary winiarz udał się do swego zastępcy prawnego, Cachana, aby się go poradzić o zabezpieczenie zaległych czynszów, narażonych na niebezpieczeństwo w katastrofie synowskiej.

– Nie mogę zajmować dla ojca wówczas, gdy ścigam syna, ale idź pan pomówić z Petit-Claudem; to zręczna sztuka, wygodzi panu może lepiej ode mnie.

W trybunale Cachan rzekł do Petit-Clauda:

– Posłałem ci starego Sécharda, zajmij za mnie, zrewanżuję się przy sposobności.

Między adwokatami, zarówno na prowincji, jak w Paryżu, praktykuje się tego rodzaju usługi.

Nazajutrz Wielki Cointet odwiedził swego sprzymierzeńca i rzekł:

– Staraj się pan dać szkołę ojcu Séchardowi! Ten człowiek nigdy nie darowałby synowi, że go kosztował tysiąc franków; uraza ta wysuszy w jego sercu wszelką szlachetną myśl, gdyby nawet zakiełkowała!

– Wracaj pan do swego wina – rzekł Petit-Claud nowemu klientowi – syn pański jest w kłopotach, nie obciążajże go pan swoim wiktem. Wezwę pana, gdy będzie czas.

Zatem w imieniu starego Sécharda Petit-Claud wystąpił z twierdzeniem, że prasy, bezprawnie opieczętowane, są, z przeznaczenia swego, nieruchomością, ile że od panowania Ludwika XIV dom służył za drukarnię. Cachan, oburzony imieniem Métiviera, który, natknąwszy się w Paryżu na meble Lucjana należące do Koralii, znajdował znowuż w Angoulême meble Dawida będące własnością żony i ojca (ładne słówka padły w tym duchu na rozprawie!), pozwał ojca i syna, aby obalić tego rodzaju pretensje.

– Chcemy – wykrzyknął – zdemaskować podstępy tych ludzi, którzy ze złej wiary budują najstraszliwsze fortyfikacje; którzy z najniewinniejszych i najjaśniejszych paragrafów kodeksu robią palisadę dla własnej obrony! I przed czym? Przed zapłatą trzech tysięcy franków! Pobranych gdzie?… W kasie biednego Métiviera. I ktoś śmie jeszcze potępiać eskonterów! W jakich czasach żyjemy!… Czy w końcu, pytam, nie dojdzie do tego, że zacznie się po prostu czerpać w kieszeni sąsiada?… Nie możecie panowie dawać sankcji pretensjom, które wprowadziłyby niemoralność w samo serce wymiaru sprawiedliwości!…

Sąd w Angoulême, wzruszony piękną obroną Cachana, przyznał w obecności stron wyłączną własność mebli jedynie pani Séchard, oddalił pretensje ojca i skazał go w krótkiej drodze na zapłacenie czterystu trzydziestu czterech franków sześćdziesięciu pięciu centymów z tytułu kosztów.

– Dobrze tak staremu Séchardowi – rzekli, śmiejąc się, adwokaci – chciał dobrać się do miodu, niech mu gęba spuchnie!

Dnia 26 sierpnia doręczono wyrok, tak iż 28 sierpnia można było dokonać zajęcia pras i przyborów drukarskich. Przylepiono afisze!… Uzyskano, na prośbę strony, wyrok przyzwalający sprzedaż na miejscu. Zamieszczono ogłoszenie o sprzedaży w dziennikach; Doublon pochlebiał sobie, iż 2 września będzie mógł przystąpić do sprawdzenia inwentarza i sprzedaży. W tej chwili Dawid Séchard, mocą prawomocnego osądu i wyroku niewolącego do zapłaty, całkiem legalnie winien był Métivierowi łączną sumę pięciu tysięcy dwustu siedemdziesięciu pięciu franków dwudziestu pięciu centymów, nie licząc procentów.

Winien był Petit-Claudowi tysiąc dwieście franków, plus honoraria; cyfrę ich, w duchu szlachetnego zaufania dorożkarzy, którzy ostro powieźli gościa, zostawiono jego hojności. Pani Séchard winna była Petit-Claudowi około trzystu pięćdziesięciu franków i honoraria. Ojciec Séchard winien był swoich czterysta trzydzieści cztery franki sześćdziesiąt pięć centymów, Petit-Claud zaś żądał odeń sto talarów honorarium. Tak zatem wszystko łącznie mogło dochodzić do dziesięciu tysięcy. Poza użytecznością tych dokumentów dla cudzoziemskich narodów, które będą mogły oglądać w nich grę artylerii sądowej we Francji, godzi się, aby prawodawca (jeżeli w ogóle prawodawca ma czas na czytanie) poznał, jak daleko może zajść nadużycie procedury. Czy nie powinno by się ukuć maleńkiego prawa, które by w pewnych wypadkach zabraniało adwokatom przekraczać kosztami sumy stanowiącej przedmiot procesu? Czy nie jest pocieszne, aby pod dawać półmorgową93 habendę94 tym samym formalnościom co milionowe dobra? Dzięki temu bardzo suchemu przedstawieniu wszystkich faz sprawy można zrozumieć znaczenie tych słów: formalność, sprawiedliwość, koszty, o których ogromna większość Francuzów nie ma pojęcia. Oto co się nazywa w gwarze sądowej zapuścić ogień w czyjeś interesa. Czcionki drukarni, ważące pięć tysięcy funtów95, warte były, na metal, dwa tysiące franków. Trzy prasy warte były sześćset franków. Resztę sprzedano by jako stare żelastwo i stare drzewo. Urządzenie domu byłoby dało najwyżej tysiąc franków. Zatem z walorów należących do Sécharda-syna i przedstawiających sumę około czterech tysięcy Cachan i Petit-Claud ukuli pretekst do siedmiu tysięcy franków kosztów, nie licząc przyszłości, której kwiat, jak się pokaże, zapowiadał dość piękne owoce. Zaiste, kauzyperdzi96 Francji i Nawarry, ba, nawet Normandii, wyrażą szacunek i podziw imć panu Petit-Claudowi; ale ludzie z sercem czyż nie użyczą łzy sympatii Kolbowi i Marynie?

75niemożebność (daw.) – niemożliwość. [przypis edytorski]
76pilaster – detal architektoniczny w formie kolumny przylegającej do ściany. [przypis edytorski]
77rekurs (daw., z łac.) – odwołanie się. [przypis edytorski]
78Buffon, Georges Louis Leclerc de (1707–1788) – francuski przyrodnik i filozof; wywarł wielki wpływ na rozwój przyrodoznawstwa w XVIII w. [przypis edytorski]
79Cuvier, Georges (1769–1832) – wybitny francuski zoolog i paleontolog, współtwórca anatomii porównawczej. [przypis edytorski]
80ekueński – pochodzący z Ecouen, miasta w pobliżu Paryża. [przypis edytorski]
81Karol IX Walezjusz (1550–1574) – król Francji (od 1560); na jego panowanie przypada początek wojen religijnych we Francji po masakrze hugenotów (francuskich protestantów) w Wassy (1562) oraz krwawa rozprawa z hugenotami w Paryżu (tzw. noc św. Bartłomieja, 1572). [przypis edytorski]
82nygus (daw. pot.) – leń, człowiek wymigujący się od pracy. [przypis edytorski]
83Legia Honorowa – najwyższy order francuski, ustanowiony przez Napoleona I w 1802 r. [przypis edytorski]
84wydalać się – oddalać się skądś, opuszczać jakieś miejsce. [przypis edytorski]
85gausyberta – zniekszt. kauzyperda, tj. nieudolny prawnik. [przypis edytorski]
86szabaśnik – piec chlebowy, piekarnik. [przypis edytorski]
87Gontaut-Biron, Armand de (1524–1592) – marszałek Francji (od 1576) za panowania Henryka IV. Podczas wojny przeciwko Lidze Katolickiej oblegał Rouen; pod jego dowództwem w kampanii brał udział jego syn, Charles de Gontaut-Biron (1562–1602). [przypis edytorski]
88Fabiusz Kunktator, właśc. Quintus Fabius Maximus (ok. 280–203 p.n.e.) – rzymski polityk i wódz z czasów II wojny punickiej; stosował przeciw Hannibalowi taktykę unikania otwartego starcia, nękając wrogie oddziały i prowadząc wojnę na wyczerpanie, stąd otrzymał przydomek Cunctator, tj. zwlekający. [przypis edytorski]
89Figaro – obdarzony błyskotliwą inteligencją, energiczny i sprytny służący hrabiego Almavivy, bohater komedii Pierre'a Beaumarchais'go, spopularyzowanych przez opery Rossiniego i Mozarta. [przypis edytorski]
90palestra – ogół adwokatów; adwokatura. [przypis edytorski]
91Wielka Armia (fr. Grande Armée) – armia francuska dowodzona przez Napoleona I w okresie wojen napoleońskich. [przypis edytorski]
92po formie (daw. rusycyzm) – zgodnie z formą, tj. z przepisami lub z przyjętym sposobem zachowania się. [przypis edytorski]
93morga – dawna miara powierzchni gruntu, nieco ponad 0,5 ha. [przypis edytorski]
94habenda (daw. żart., z łac.) – mająteczek, niewielka posiadłość. [przypis edytorski]
95funt – dawna jednostka wagi, wynosząca 0,4–0,5 kg. [przypis edytorski]
96kauzyperda (daw. pogard.) – lichy prawnik. [przypis edytorski]
Купите 3 книги одновременно и выберите четвёртую в подарок!

Чтобы воспользоваться акцией, добавьте нужные книги в корзину. Сделать это можно на странице каждой книги, либо в общем списке:

  1. Нажмите на многоточие
    рядом с книгой
  2. Выберите пункт
    «Добавить в корзину»